niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 2

      Własnie wróciłam do dormitorium. Jak dotarliśmy do Hogwartu, Hagrid czekał na pierwszoroczniaków  Inne dzieciaki były bardzo przerażone, w końcu nie codziennie widzi się pół człowieka, pół olbrzyma. Widząc ich miny mówiłam im, ze Hagrid jest miły itd., bo przecież był on u nas częstym gościem. Od razu wyraz ich twarzy się zmieniał. Wszyscy wsiedliśmy do łodzi i ruszyliśmy przez jezioro do zamku. Hogwart był większy niż sobie wyobrażałam  Był piękny. Przy wejściu czekała za nami pani McGonagall. Wprowadziła nas do wielkiej sali, gdzie mieliśmy zostać przydzieleni do domów  Zaczęto od dziewczyny imieniem Molly, która została przydzielona do Hufflepuffu. Sadziłam, że gdy będziemy przydzielani będzie idealna cisza, lecz tak nie było  Gdy pani McGonagall wyczytała moje nazwisko nagle nastała cisza. Głucha cisza. Wszyscy wiedzą jak mój ojciec, Harry, zabił Lorda Voldemorta. Podeszłam do pani McGonagall, która założyła mi na głowę Tiarę Przydziału. W tym momencie, ogarnął mnie strach, czy na pewno dostanę się do Gryffindoru ? A co się stanie jak nie ? Przypomniałam sobie historię, jak tata był przydzielany. Pomyślałam sobie " Gryffindor, Gryffindor ! "
- GRYFFINDOR ! - powiedziała Tiara
Od stołu Gryfonów było słychać ogromny okrzyk szczęścia. Każdy z domów chciał mieć w swoich szeregach słynna córkę Harrego Pottera, tego, który zabił Lorda Voldemorta, tego, który ma swoją kartę w czekoladowych żabach. Usiadłam pomiędzy Rose, a jakąś dziewczyną, która też dołączyła właśnie do Gryfonów.
- Jestem Lily - powiedziałam
- Wiem, wszyscy wiedzą. Ja jestem Diana. Jesteś podobna to niej. - powiedziała pokazując na Rose.
- Wiem, to moja kuzynka.
Gdy ostatni chłopiec, o imieniu Tobiasz, usiadł,  podano kolację, a później Prefekci zaprowadzili nad do dormitorium.


Diana
_________________________________________________________________________________
*kilka dni później *

Dzisiaj mamy transmutacje z McGonagall i lekcje latania na miotle, niestety razem ze Ślizgonami. Zauważyłam, że dużo nauczycieli mówi do mnie " Ginny". Większość mówi, że jestem podobna do mamy, a Ci starsi nauczyciele mówią, że jestem podobna do babci Lily.
Po lekcji latania zauważyłam chłopca, który mnie bardzo zainteresował. Widziałam go już kiedyś, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Był to Ślizgon, z tego co usłyszałam,  ma on na imię Scorpius. Wg mnie to trochę dziwne imię, no ale, w końcu o gustach się nie dyskutuje. Dopiero później dotarło do mnie, ze to Scorpius Hyperion Malfoy, syn Asterii, przyjaciółki cioci Hermiony. Wieczorem odważyłam się spytać o coś Diany.
-Diana, mam do Ciebie pytanie, lecz jeśli nie chcesz, nie musisz na nie odpowiadać.
-No mów.
-Kim są twoi rodzice ?
-Moja mama nie żyje, a tata nas zostawił, gdy dowiedział się, że mama jest w ciąży. Gdy się urodziłam wyjechałam z mamą do Francji, lecz jak miałam 7 lat, ona zmarła. Zajęła się mną babcia, z którą wróciłam do Anglii. Zamieszkałyśmy w Londynie.
-Przykro mi i przepraszam.
-Nie ma sprawy. Moja mama też chodziła do Hogwartu, ale byłą w Slytherinie. Babcia zawsze mi opowiadała, że mama chciała iść do Slytherinu tylko dlatego, że zakochała się w jednym z Ślizgonów. Ja chciałam iść tam, gdzie Tiara mnie przydzieli. Było mi to obojętne.
- U mnie cała rodzina była w Gryffindorze i tego samego oczekiwali ode mnie, choć mi tego nie mówili. Stwierdziłam, że chce iść do Gryffindoru, nie dlatego, że wszyscy tego ode mnie oczekują, tylko dlatego, że chce być w tym samym domu z braćmi, kuzynostwem, które jest bardzo liczne.
- Ja już idę spać, bo jutro mamy eliksiry ze Slughornem.
- A no tak.
Zasnęłam rozmyślając o Scorpiusie.

_________________________________________________________________________________
Jak wam się podoba ?
Wiem, ze dawno nic nie pisałam, ale szukałam natchnienia.
/Bellatrix

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz